Ogromne, wspaniałe wrażenie. Kenneth Branagh...jak on gra! Brak mi słów. Kwestią sporną jest czy jest urodziwy, ale ma gigantyczny talent i niepowtarzalny magnetyzm - gdy się widziało rozterki Henryka to aż serce biło szybciej. On płakał - i mnie się łza w oku zakręciła, on się śmiał - i mnie było do śmiechu. Niesamowite...Ta mimika, gesty, ta teatralność i podniosłosc, a jednocześnie taka naturalność. Tak mną tagnęło że dałam dychę.
Przystojność Branagha to rzeczywiście kwestia sporna... wolę go jednak z brodą ;) Ale przede wszystkim, podobnie jak Jacobi, zaskakuje mnie umiejętnością wygrywania mnóstwa rzeczy na szepcie. Bo Szekspir kojarzy się jednak z grzmiącymi monologami. I nagle król szekspirowski, który szepcze - a mimo wszystko słychać, co i jak. Niesamowite.